W Indiach uliczne stragany przyciągają wzrok mnogością i różnorodnością nieznanych nam warzyw i owoców. Od jakiegoś czasu intrygowało mnie pewne warzywo. Jest zielone i wygląda odrobinę potwornie i to dosłownie, bo jego skórka przypomina mi nieco skórę jaszczura lub innego smoczopodobnego stworzenia.
Kilka lat temu mieszkając w Mumbaju, podjęłam wyzwanie i kupiłam tajemnicze warzywo. Pokroiłam na kawałki, usmażyłam i…. po pierwszym kęsie wyplułam. Smak był tak gorzki, że mój obiad wylądował w śmieciach. Nie dałam rady go zjeść. Przemierzając Indie, dostrzegam jednak owo warzywo bardzo często. Nie może być tak niedobre, skoro jakoś wszyscy je jedzą. Postanowiłam podjąć drugą próbę i odkryć o co chodzi z tym małym zielonym potworkiem.
Tajemniczy bohater to gorzki melon.
Nazywany jest też przepęklą, balsamką ogórkowatą (łac. Momordica charantia). Jest jednym z najbardziej gorzkich warzyw na świecie. Co do tego nie mam wątpliwości. Warzywo rośnie w Azji, Ameryce Południowej i w części Afryki. Wyglądem przypomina ogórka, któremu coś stało się ze skórką. Na czym polega fenomen warzywa skoro jest takie gorzkie? Wyczytałam, że jest super zdrowe.
To warzywo czyni cuda.
Przede wszystkim znacząco obniża poziom cukru we krwi. Nazywane jest roślinną insuliną. Sok z balsamki powinien więc pić codziennie rano każdy słodyczożerny osobnik, czyli np. ja. Co dalej? Badania dowodzą, że balsamka zabija komórki nowotworowe. Świetnie działa na niestrawność, zaparcia, ponoć pomaga też w leczeniu łuszczycy, grypy , a nawet malarii! Owoce melona gorzkiego/balsamki zawierają żelazo, wapń, fosfor, potas. Roślina bogata jest też w witaminy B1, B2, B3, A i C. I jak tu go nie jeść, pomimo gorzkiego smaku?
Trzeba spróbować. Kupiłam na bazarku trzy sztuki pomarszczonego ogórka(złotówka za sztukę, czyli nie za tanio, jak na indyjskie ceny) i poszperałam w Internecie. Znalazłam tradycyjny keralski przepis na przyrządzenie ogórasa-nie ogórasa. Gorzki melon z kokosem w jogurtowej zalewie.
Mhmmmmm. Nie mogłam się oprzeć. I wiecie co? Danie wyszło przepyszne. Smak był tak inny, od tego wszystkiego co jemy w Indiach, że musiałam podzielić się z Wami tym przepisem. Jest gorzko. Ostrzegam. Ale w połączeniu z kokosem, chilli, jogurtem i liśćmi curry…. No, nie opiszę tego słowami. Musicie spróbować. A balsamkę możecie kupić przez Internet, np. tutaj.
Pavakka Kichadi – to nazwa dania, które będziemy przyrządzać. „Pavakka” oznacza gorzkiego melona w języku malajalam, czyli tym którym posługują się Keralczycy, a „Kichadi” oznacza całą resztę, czyli sposób przygotowania dania.
Okazało się, że danie które wybrałam przyrządza się w Kerali podczas święta Onam, jednego z najważniejszych i najbarwniejszych świąt regionu. Super, pomyślałam i wzięłam się do pitraszenia.
Przepis jest bardzo prosty. Nie bójcie się. Warto spróbować. Gwarantuję, że nie próbowaliście jeszcze czegoś takiego.